27 października 2010

Kultura strachu

Miejska Mama chowała się na podwórku. Jako dziecko swawoliła po pobliskim lesie. Z plecakiem wędrowała dwadzieścia minut piechotą do szkoły, przy założeniu że nie było niczego ciekawego po drodze. Sama, bez opieki. Podobnie miała większość jej rówieśników. Miejskiej Mamie znane są również historie trzylatków wysyłanych samotnie do bliskiego sklepu po chleb albo mleko. Dzieci są zadziwiająco zaradne, co w krajach trzeciego świata wykorzystuje się dramatycznie wcześnie jak na standardy zachodu - pracują, wychowują dzieci – swoje rodzeństwo, sprzątają, gotują. Przykre, że dzieciństwo według naszych standardów trwa tam tak krótko, ale live is brutal.
Dziś na szczęście nad Wisłą zamiast obowiązków zarobkowych są edukacyjne: żłobek, przedszkole, szkoła – dla każdego według potrzeb. I byłoby miło, gdyby nie to, ze dzieci zamiast cieszyć się sowim dzieciństwem, jak swojego czasu Miejska Mama, ą wychowywane w kulturze strachu: przed porywaczem, pedofilem, psychopatą. Rodzice zamykają je za kratami strzeżonych osiedli, przywiązują do domu, wyposażają w telefony, zapełniają dziecięce kalendarze, byle tylko mieć pociechy pod ciągłą kontrola.
Czy liczba zwyrodnialców gwałtownie zwiększyła się w ciągu ostatnich trzydziestu lat?
Zaminowali nam kraj? Urządzono masowe łowy na dzieci? Podpięli pod prąd place zabaw?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz