Macierzyństwo to nie tyle biologia a stan umysłu.
Koniec
długiego dnia. Bardzo długiego. Lista spraw do zrobienia wymięta. O
stanie realizacji zadań świadczy chybotliwy stan ciała. Miejska Mama ma
dość. Marzy o relaksie. O kąpieli. Takiej z bąbelkami - jak jest dużo
piany, to tego co pod powierzchnią nie widać i od razu samopoczucie
lepsze.
Od
stanu zen dzieli Miejska Mamę jedynie maraton
kolacja-dobranocka-kapiel-kładzenie. Byle spokojnie, cierpliwie.
Niewiele różni doświadczoną matkę od wprawnego sapera. Wystarczy jeden
fałszywy ruch, nie odpowiedni kabelek, pomyłka przy rozdzielaniu
szczoteczek i BUM! Ciiiii, spokojnie. Jest dobrze. Kolacja przeszła bez
awarii - gra nie do końca była czysta, bo Miejska Mama zaserwowała
jajka. Gwarantowana owacja na stojąco. Dobranocka minęła niemal
idealnie, nie licząc kilku kuksańców. Nieźle, nieźle...
Mayday!
Mayday! Młodej puściły emocje i wyszarpała bratu garść kudeł. Kąpiel
oddala się o kwadrans potrzebny na reanimację Młodego, który zalewa
łzami kanapę. Zazdrosna Młoda ponawia atak. Trzeba ja siłą odciągać od
wyjącego brata.
Z
lekkim poślizgiem parujące od ciepłej wody dzieci lądują w łóżkach.
Miejska Mama pada na twarz. Ochoczo bierze się za usypianie, dając jak
najlepszy przykłąd. Niestety, jak sie okazuje, niewystarczający.
Kilkadziesiąd minut wiercenia się i upominania skutkuje wreszcie
mairowym sapaniem.
Szczęśliwa
matka wstaje. Gasi światła. Sprawdza, czy zakręciła gaz, zamknęła
drzwi, nakarmiła kota. Wyłącza telefon. Gasi komputer. Wchodzi w strefę
zen. Woda zachęcająco bulgocze wpadając do wanny, piana narasta, lustro
paruje. Taaaaaak. Miejska Mama zamyka oczy. Coś przyjemnego...
-
Mamo? A czemu ty tyle tej wody lejesz? A mogę do ciebie wejść? A mogę
cię polać? Dlaczego nie po twarzy? Mamooo - Młody niemal wpadł cały do
wanny sięgając po kubeczek do zbierania piany. Zaspana Młoda (dlaczego, dlaczego się obudzili?!) szykuje się do kąpieli.
Doświadczona matka wzdycha. I się dostosowuje:
Zasada
pierwsza - nie ma wchodzenia do wanny. Wanna jest mamusi i won. Dla
dzieci jest piana. Tylko muszą potem po sobie wytrzeć podłogę.
Zasada
druga - za wszelką cenę ocalić resztki stanu zen: młode wyskakują z
piżamek (zachlapane piżamki oznaczoną wycie, a Miejska Mama ma czas
relaksu) i pod groźbą wydalenia z łazienki maja być cicho.
Zasada trzecia - szukaj pozytywów. Dzieci można wykorzystać do wielu praktycznych celów, jak na przykład podanie gąbki czy ręcznika.
Miejska Mama znów zamyka oczy. Woda przyjemnie bulgocze. Piana narasta. Dzieci....cóż, prędzej czy później się znudzą. Godziny pracy mamy za sobą. Na wychowywanie przyjdzie czas...po kąpieli.