11 listopada 2010

Upragniona niezwyczajność

Nareszcie! Marzenie Miejskiej Mamy spełnia się - dokładnie za osiem godzin zaczyna kolejną przygodę na Dalekich Lądach. Kolejna własną i z Idealnym Tatą - pierwszą z Młodym. Radość z nieznanego miesza się z matczynym lękiem jak to będzie, jak sprawdzi się jako mama małego podróżnika, jak zniesie to Młody.
O tym, jak podróżuje się z dzieckiem poza granicami kultury zachodniej za jakiś czas! Do tego czasu - Miejska Mama, Idealny Tata i Młody proszą o ciepłe myśli i wytrwałe kciuki.

Dzwoneczek słychać z dali...

Miejska Mama już dłużej nie wytrzyma. Z góry przeprasza wszystkich dla których poniższy tekst będzie obrazoburczy, ale tak już biedaczka ma, że jak tylko lampki na cmentarzach się dopalą, supermarkety wystawią bombkowo-zabawkową ofertę a w sklepach ogrodniczych miejsce po chryzantemach zajmą choinki to czuje nadchodzące święta – dzyń, dzyń, dzyń.
A te święta będą dla niej wyjątkowe, bo Młody z bawełnianego węzełka, co to leży gdzie położą czy posadzą, zmienił się w ciekawego świata małego człowieka. Czyli czas na otwarcie dla niego drzwi do krainy bożonarodzeniowej.
Miejska Mama już widzi tę rozdziawioną buzię, pośpiesznie szarpane pudła z bombkami, szelest rozdzieranego papieru pod choinką, magię szukania na niebie tej jednej i jedynej od której będzie można zacząć świętowanie. Ehhhh – tak, zostało jeszcze półtora miesiąca, ale to wcale nie za wiele czasu żeby przygotować się na przejście przez około świąteczne szaleństwo razem z dzieckiem.

08 listopada 2010

Ból sumienia

Wyrzuty sumienia to obok nieustannego lęku wizytówka wielu wydań macierzyństwa. Rodzice się biczują za: niedostateczne poświęcanie uwagi dziecku, nie wystarczający nacisk na edukacje, nieodpowiedzialność własną, zbyt swawolne życie przy potomstwie, niesprawiedliwe humory i oceny, bycie kopią własnych rodziców, choć właśnie nie tak miało być. To w połączeniu z obawą o zdrowie, życie, szczęście i przyszłość dziecka może doprowadzić do szaleństwa, depresji a przynajmniej wrzodów.
Miejska Mama to wie, rozumie. Czyta i podpytuje, więc zdaje sobie sprawę że nie da się próbować uzyskać ideału bez poświeceń z każdej strony. Są dni gorsze i dni lepsze, rożne okresy w rozwoju dziecka i stany emocjonalne rodzica. Teoria została przerobiona. Ale kiedy zaczęły się szare dni, a przez plany rodzinne w domu istne szaleństwo, pośpiech, bałagan i tysiąc rzeczy do załatwienia każdego dnia, Młody wylądował na bajce, musiał się bawić sam i przypominać, że pora obiadu się zbliża. Miejska Mama co wieczór wyobraża sobie macierzyńskie piekło i wie, że będzie się z pewnością taplać w największym kotle z przypalona mleczną mieszanką, z dziecięcym płaczem puszczanym z głośników non-stop.

07 listopada 2010

Ja przecież też mam imię!

Bycie matką bywa wkurzające. I nie tylko z powodu gorszych dni, niedopieszczonych ambicji, poczucia zamknięcia i ograniczenia. Miejską Mamę najbardziej wkurza „przeźroczystość” związana z metką „matki”. Jakby zaraz po porodzie kobiecie odessało całą osobowość, intelekt, doświadczenie zostawiając tylko matczyny kokon: pusty, bezpłciowy, bezideowy.
Gdzie matka nie pójdzie zawsze słyszy wypowiadane na jednym oddechu: Co u was słychać? Jak mały?
W piaskownicy każdy wie, jak nazywa się który brzdąc i do której kobiety należy. Ale kim jest ta kobieta nikogo już nie interesuje, to po prostu: mama Tomka, mama Gosi, Marysi, Henryka, czy jak komu tam w metryce wpiszą. Dodatek.
Najbardziej widoczne jest to na spotkaniach rodzinnych, gdzie matka jest oglądana bacznie, owszem, ale z perspektywy pieluchowego kalejdoskopu. A jak on śpi? Jak je? Co potrafi? Nikt matki nie spyta o plany, rozrywki, chwile bez dziecka, lektury czy choćby opinię o ostatnich wydarzeniach w kraju i na świecie. Zdawkowe „co słychać” jest pytaniem retorycznym – no bo co ona może robić ciekawego, skoro przy dziecku siedzi.
Wszystkie dzieci nasze są. Wszystkie są kochane, rozchwytywane, urocze i zabawne. A za nimi snują się jakieś cienie – matczyna obsługa. Ale kto na nie by zwracał uwagę.

Rodzicielskie rozstaje

W ostatnich dniach Miejska Mama coraz częściej dochodzi do wniosku, że jednym z najlepszych testów na rodzicielstwo jest podróżowanie z własnym dzieckiem. I nie chodzi tu o rodzicielstwo w kontekście idealnego taty lub mamy, tylko o rodzicielstwo jako układ ja-mój partner- dziecko.

Pojawienie się na świecie Młodego przewróciło życie Miejskiej Mamy do góry nogami. Wrażenia jak z uderzenia w ścianę rozpędzonym samochodem. Było tak a jest tak, i mimo że zderzenie zostało przerobione w teorii i tak bolało. Rekonwalescencja i przełamanie traumy wypadkowej trwało kilka miesięcy i Miejska Mama znów mogła siąść za kierownicą swojego życiowego auta. Ale już ostrożniej zaczęła wjeżdżać na skrzyżowania, uznała, że kolor czerwony jednak coś znaczy i ze wyprzedzanie na trzeciego na zakręcie nie jest najlepszym pomysłem. Chwilę można poczekać.

Niestety, szok wypadkowy wychodzi dalej. Miejska Mama cały czas musi się uczyć prowadzić na nowo. Tak było z wakacjami. Te pierwsze, dzieciate cała rodzina grzecznie spędziła nad rodzimym morzem. Cicho, spokojnie, fale i wiatry kołyszą do snu, wszystko swojskie i bezpieczne. Nuuuuuuda. Niestety, Miejska Mama kiedy mamą jeszcze nie była lubiła się szwendać i nawet bóle porodowe z głowy jej tej pasji nie wybiły. Dlaczego ma się wyrzec czegoś, co w stanie bezdzietnym było jedną z treści jej życia?

Kiedy Młody miał ledwo skończony rok został brutalnie porwany pociągiem do zachodniej stolicy, co zniósł zadziwiająco dobrze. Ale Miejską Mamę nadal nosiło, bo za krótko, za blisko, za swojsko. Wreszcie wymarzone wakacje. Rodzinka kontynuuje obraną wcześniej zasadę że jak wszyscy to wszyscy i Młody też. Najlepiej mu będzie z rodzicami, rodzicom zresztą też nie w smak było zostawienie syna na tak długo. Ale gdzie jechać, żeby Młody był bezpieczny i radosny a rodzice spełnieni i odkręceni? Tu malaria a tam denga, bliżej mekka terrorystów, wyspy pod popiołem, albo pustynne cepeliady. I tak źle i tak nie dobrze. Trudno dogodzić wszystkim, a zwłaszcza bliskim, którzy na pierwszą daleką podróż Młodego będą patrzeć przez pryzmat sensacyjnych wiadomości w prasie i telewizji. Uffff – jak nie zostać nieodpowiedzialnym rodzicem i nie skazać się na frustrację i myślenie o dziecku jako „kuli u nogi”?

Miejska Mama z Idealnym Tatą wciąż się głowią i czekają – a nuż pojawi się jakiś znak?