Znacie? Na pewno! Koszmar urzeczywistniony. I nie ważne czy
z prywatną czy publiczną służbą zdrowia. Standardy obsługi czy długości kolejek
to tylko ozdobniki rozróżniające i nieszczególnie istotne. Bo meritum
problemu to kompetencja i skłonność do szybkiego oceniania rodziców.
Ból pierwszy – ilu lekarzy tyle opinii. Miejska Mama nie
należy do fanatycznych wielbicieli konsultacji i raczej z tym samym się po
klinikach nie włóczy, ale...I pediatra i dermatolog i ortopeda - i kogo tylko
los na drodze postawi – wszyscy oni mają inne opinie na temat dolegliwości
(lub nawet samych sposobów pielęgnacji) dziecka. Smarować, nie smarować.
Leczyć, przeczekać. Trzeba na prawdę sporej asertywności i zdrowego rozsądku (i
czasu na wnikliwą obserwację własnego dziecka) żeby wybrnąć z tej informacyjnej
jatki bez szwanku (zwłaszcza dla dziecka). Z doświadczenia Miejskiej Mamy wynika,
ze na prawdę rzeczowi i skuteczni są ci medycy, co posiadają własne dzieci w
zbliżonym do ich pacjentów wieku. Potrzebną wiedzę przerobili „na żywca” wiec są wiarygodni.
Ból drugi – chowamy lekomanów. Bo na prawdę ze
świecą szukać
lekarzy (na szczęście Miejska Mama takiego trafiła) co nie wydzierają
bloczka z
receptami z szybkością światła. Domowa apteczka tylko puchnie coraz
bardziej, portfel chudnie, a leki przeterminują się. A wystarczyłoby
czasami po prostu
zapytać: drogi Rodzicu, a co masz w domu?
Ból trzeci – nie ważne, ile masz dzieci. Nie ważne, przy
chowaniu ilu brałeś udział. I Tak Się Nie Znasz! To przez Ciebie choruje
dziecko, bo je wietrzysz (ma ktoś nieletniego
morsa? Bo Miejska Mama w rodzinie ma i sama czasami marznie patrząc
na dziecko, które de facto rzadko musi się leczyć). Twoją winą jest że się przewróciło, bo nie
dopilnowałeś. Nie, nie są możliwe objawy jakie opisujesz, bo tego w książkach nie
ma (to ulubiona pozycja Miejskiej Mamy). Zasada jest prosta: ponieważ mamy mało
czasu na pacjenta rozwodzić się nie będziemy, bo kolejka czeka.
Ból czwarty – shaker. Miejskiej wydaje się czasami, że spora
część lekarzy wyznaje zasadę „najpierw potrząśnij, potem zamieszaj, na
koniec wyjaśnij co było w środku”.
Czasami wychodząc z gabinetu na prawdę było trudno się pozbierać. Dopiero
wywiad środowiskowy z lekka przywracał równowagę światu.
Czy jest na sali lekarz?