Miejska Mama zapytała znajomych rodziców: jak wy to robicie, że godzicie i dzieci, i dom i pracę. Jak? Bo Miejska Mama tonie. I miota się. W dzień, jeszcze wiadomo – od świtu do zmierzchu etat niańki, opiekunki, pielęgniarki, kucharki i sprzątaczki przerywany slalomem wizyt lekarskich, rehabilitacji, spotkań towarzyskich, zakupów, imprez dziecięcych. A wieczorem, kiedy matka pierwotna szła spać, matka współczesna (zdaniem Miejskiej Mamy pod tym względem lata świetlne za swoją praprzodkinią) zaczyna żyć, realizować się, planować, nadrabiać i ...frustrować.
Co wybrać, kiedy wszystko zalega:
–
rozmowy z Idealnym Tatą, których nie ma kiedy
odbyć
–
książki nieprzeczytane, do których oko ucieka
–
praca niezrobiona, co to ja już naprawdę
skończyć trzeba
–
zniecierpliwieni znajomi, co tez po zmroku tylko
spotkać się na spokojnie mogą
–
sterta prania, co zalega stwarzając zagrożenie
dla życia i zdrowia, na fotelu
–
filmy nieobejrzane, o których dyskutują wszyscy
wokół (to akurat najmniejszy problem, bo jak i tak spotkać się nie można, to podyskutować
tym bardziej, a zza sterty i tak monitora nie widać już dawno,
–
sen, co to go ciągle za mało
–
i wiele takich
Dokonując za każdym razem trudnych i bolesnych wyborów,
Miejska Mama, zwierz wyzyskujący
ekonomicznie swojego męża, myśli z przerażeniem co by było, gdyby wróciła na full
time do zakładu. Jej nerwy ukoili pracujący rodzice – rozwiązanie nazywa się
outsourcing.Tym niezwykle eleganckim określeniem ujmuje się wszystko to, co rodzic może zrobić sam, ale nie musi. Bo może to scedować na innych. I ceduje.
Niestety, nawet sięgając po pomoc z zewnątrz, rodzice – i nie dotyczy to tylko tych zawodowo pracujących – przyznają się do niezaspokajania swoich potrzeb. Nieprzeczytane książki się piętrzą, wiadomości, którymi żyje otoczenie uciekają, a efektem braku czasu dla męża na co dzień jest jego panika, kiedy posadzić go na kanapie i zaproponować rozmowę. W efekcie można usłyszeć lękliwe - „Chcesz mi powiedzieć, ze się rozwodzimy?!”. I co z tym zrobić?
Oczywiście, pierwszym rozwiązaniem, które przychodzi do głowy jest odpuścić sobie. Skoro nie gościmy na co dzień koronowanych głów, szefów państw, ani celebrytów z towarzyszącym im zastępem kamer i aparatów fotograficznych, może warto nieco obniżyć poprzeczkę i robić tylko to, co naprawdę konieczne lub rzeczywiście dla rodzica ważne. Rozwiązanie drugie – przeczekać starając się mimo wszystko walczyć o swoje. Z tą myślą Miejska Mama zasypia. Z nieuprasowanym praniem, bez rozmowy z mężem (akurat go nie ma, więc nie boli), bez zamkniętej roboty, z otwartą książką na twarzy. Ale zasypia o 22.00! A to oznacza, że ma przed sobą naprawdę długa noc. I gwarancję, że jutro będzie miała pełne akumulatory i mężnie stawi czoła całemu światu jako Super Matka.