29 maja 2010

Talerz

Osiem godzin dziennie wynosi w Polsce czas pracy. W tym czasie pracownik: pije kawę, chodzi do toalety, przegląda internet, odbiera telefony od znajomych, je lunch. Czasami musi dłużej zostać, kiedy praca tego wymaga albo upierdliwy szef odreagowuje własne kompleksy. Ale kiedyś nadchodzi koniec. Fajrant.
Wraca człowiek pracy do domu i musi się ogarnąć: kolację zrobić, psa wyprowadzić, kwiaty podlać, z dziećmi lekcje odrobić, jakaś lektur czy kino, wyjście ze znajomymi. Przy dwojgu rodziców pracujących obowiązki można rozłożyć, każdemu trochę prac domowych i przyjemności.
Tyle, ze kiedy w domu występuje mama etatowa z współdzieleniem obowiązków bywa różnie. Są oczywiście ojcowie (bądź matki, zależnie od modelu), którzy po powrocie do domu z radością włączają się w rodzinny rejwach, i oprócz wieczornego upuszczania energii z dzieci potrafią mopem pomachać czy na zmywaku postać. Ale część ojców cierpi na amnezję gospodarczą – nawet talerza nie dotkną, bo po co, kiedy jest w domu ktoś kto to zrobi. We Włoszech jest to na tyle popularna niepopularna postawa, że zasłużyła na wyrażenie: da quando lavora, mio marito non tocca piu' un piatto . Polakom niestety również zjawisko to nie jest obce.
I choć Miejska Mama zostanie niewątpliwie wyzwana od ideologicznych oszołomów, to jednak widzi tu pewną niesprawiedliwość. Bo etatowe mamy też pracują. Bez przerwy na kawę, nawet do toalety chodzi z dzieckiem uwieszonym spódnicy, internet widzi nocą, jak komputer jest wolny, a przez telefon porozmawia, jeśli nieletnim współlokatorom akurat nie będzie to przeszkadzało. Lunch jedzą z dzieckiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz