30 listopada 2009

Jak matka krowę przeoczyła

Zasypywane książkami o idealnych nianiach (patrz matkach, bo taka niania to matka zastępcza), artykułami ze zdjęciami matek-celebrytek, współczesne rodzicielki stawiają sobie wyzwania, którym za wszelką cenę chcą sprostać. A jak nie stawiają, to łapią doła, że one się nie spełniają i że innym to wychodzi a im nie. I kiedy tak łykają pokątnie leki antydepresyjne, łkają w rękawy koleżanek, czy wręcz przeciwnie - usiłują się wyrobić na zakrętach między aerobikiem, nauką języków, wizytą w galerii, sprzątaniem, praniem i temu podobnym rzeczom, które mają skutecznie odkleić z nich metkę matek-nierobów w tym wszystkim zdarza się im nie zauważyć własnych dzieci. A dzieci, niestety mają to w naturze, że lubią być zauważane i zauważane być powinny.
Miejska Mama tenże właśnie kardynalny błąd popełniła, i teraz spać po nocach nie może, bo ją wyrzuty sumienia zżerają.
Zaczęło się niewinnie od ustawiania kalendarza spotkań i zadań co tydzień. Zadziałało podręcznikowo: nie dość że Młody był wyspacerowany, zrehabilitowany, ba miał nawet organizowane domowe zajęcia rozwojowe rozpisywane na miesiąc z góry, to Miejska Mama miała czas co by zadbać o swoje ciało i ducha, nie zaniedbując przy tym domowych obowiązków wzorowej gospodyni oraz żony. Nic to, że zaczął jej dokuczać lekki zawrót głowy spowodowany przemęczeniem a zwłaszcza niewyspaniem, skoro i tak przewrócić się nie sposób, jak się człowiek wózka trzyma.
Zajęć przybywało, kalendarz się rozrastał, Młody chodził pod zegarek, pędząc co chwila samochodem, wózkiem czy na rękach do kolejnego punktu programu. Pobudka, śniadanie, spacer, lunch, nauka, ćwiczenia, obowiązkowe kilkanaście minut Cała Polska Czyta Dzieciom, kąpiel, bajka, sen, międzylądowanie i znów pobudka. Zasady są po to, żeby ich przestrzegać i dla buntowników miejsca na tym okręcie nie ma.
Miejska Mama chodziła dumna jak paw, chełpiąc się zorganizowaniem własnym
i zdyscyplinowanym dzieckiem. Do czasu.
Pierwszą rysą na portrecie idealnej matki stało się uzależnienie od niej syna. Młody dostawał dzikiej histerii jeśli w zasięgu wzroku nie było mamy. Cała rodzina, z Siostrą na czele, ruszyła na pomoc, dzielnie zastępując Miejską Mamę a wtedy Młody wrzeszczał, pluł i strzelał fochy. Nawet Idealny Tata zszedł łaskawie z piedestału swego ideału co by spędzić z Młodym Dzień Ojców i Synów.
Miejska Mama już się cieszyła, że zdołała zapobiec katastrofie wychowawczej, kiedy niespodziewanie dostała między oczy, i to bez znieczulania. Jej własny syn na kolanach ukochanej ciotki objawił nagle umiejętność jakiej po nim się nie śmiałą nawet spodziewać. Siostra, marnująca cenny czas współczesnej matki na przeglądanie książeczek i dywanowe zabawy ze swoimi synami, gardząca kalendarzem i uczulona na plany zapytała ukochanego siostrzeńca: gdzie jest krówka? Zrobiła to raz, drugi trzeci, do znudzenia, wskazując właściwą karykaturę krowy na obrazku. I w pewnym momencie, ku absolutnym osłupieniu Miejskiej Mamy u Młodego połączyły się obwody i z dumą wskazał cioci krowę! Sam! I tak nie po raz pierwszy zresztą Siostra - ukochana ciocia odkryła w siostrzeńcu możliwości, których istnienia zabiegana wokół siebie Miejska Mama nawet nie podejrzewała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz