26 listopada 2009

Życzyć co by zbyt dobrze nie życzyć

Świąteczny zegar tyka już w najlepsze, choć oficjalnie rusza dopiero za kilka dni, wiec dziś słów kilka o życzeniach. Słów ostrzegawczych, co by nie było.
Człowiek, istota omylna, jak już pod tą choinką wyląduje, jak się wzruszy, w nastroje powczówa, bo to i choinka pachnie i prezenty szeleszczą, i jakoś się tak miło na sercu robi, to i nie myśli co mówi. A mówi wiele, szczególnie jak rodzina na święta obrodziła. Nie sztuka jest życzyć z głębi serca najbliższym osobom, ale żeby tak oryginalnie i osobiście do dwudziestu krewnych, to już nieco gorzej, tym bardziej kiedy reszta już czeka, i głodna się niecierpliwi. Wiec plecie się trzy po trzy, co tylko ślina na język przyniesie i kanony społeczne podpowiadają: o wakacjach, powodzeniach, sukcesach zawodowych i milionowych dochodach. Tymczasem licho nie śpi i jak kogoś przydybie, to i najdziwniejsze życzenie spełnić się może.
Dajmy na to taki Totolotek. Miejska Mama niegdyś żarliwie sobie życzyła wygranej, ale jej przeszło po przeanalizowaniu konsekwencji potencjalnej wygranej. Włos się jeży i siwieje co biednego zwycięzce czeka, bo kiedy już przed oczami stanie wymarzone sześć zer zaczynają się iście milionowe problemy. Po pierwsze: co z takim majątkiem zrobić i dlaczego tyle państwu trzeba oddać. Może dom kupić. Tak, o domu marzyliśmy od dawna. Ale kiedy już stanie ze stu i jednym pokojem, garażem, basenem, jakuzzi to trzeba go ogrzać, zabezpieczyć i dbać. No dobrze, zawsze można ogrodnika wynająć i panią, co obejścia dogląda. A jak okradnie? Otruje, udusi, podpali?
Jak już dom stoi to wyjechać by można, gdzieś daleko, gdzie ciepło i lokalsi ciekawi. Ale jak wyjechać kiedy dom stoi, no przecież tak zostawić nie można. Bo kto podleje, nakarmi, popilnuje?
To może samochód wymarzony kupić? Taki co to jeździ w każdą pogodę i nawet mu się tylne drzwi nie zacinają? Ale gdzie tam! Zaraz na parking dodać trzeba, bo ograbią czy zarysują, a ten parking to z dziesięć minut od domu, to już metrem szybciej.
Wygraną można więc zainwestować, ale to już z pewnością skończy się psychoanalitykiem, kiedy świeżo upieczony milioner zaczynie śledzić wahania na giełdzie. Tak samo z własnym interesem: podatki, strajki, ubezpieczenia. A nie daj Boże, ktoś nieprzychylny majątku pozazdrości i najbliższych dla okupu porwie? Albo co gorsza, rodzina się dowie i sznureczkiem po prośbie zacznie spływać. A jak dać to ile i komu?
Problemy, problemy, problemy - Miejska Mama swego czasu z powodów projekcji ewentualnej wygranej spać po nocach nie mogła, więc przestała pomagać losowi i w nic nie gra.
To samo z żelaznym zestawem: zdrowia, szczęścia i sto lat. I męczy się potem taki staruszek, co mu ciało już na wiele nie pozwala, rodzina zapomniała, albo wręcz przeciwnie - niemal zagłaszcze, a przyjaciele dawno się przenieśli na lepszy świat. Co to za życie o smaku i zapachu apteki?
"Wielu ciekawych przygód" może stanąć przed oczami, kiedy na wymarzonej wycieczce, świeżo upieczony globtroter zawiśnie na jednym ręku nad przepaścią, albo spędzi upojne chwile w lokalnym szpitaliku z jakąś egzotyczną atrakcją w środku.
I można by tak jeszcze długo wyliczać. Dlatego, Miejska Mama na wszelki wypadek za dużo sobie nie życzy, bo i po co. Dobrze jest jak jest, a jak ma być lepiej, to będzie miła niespodzianka. I w tym roku pod choinką licytować się z bliźnimi nie zamierza. Tylko zwykłe, małe, codzienne radości i nic więcej. Dzięki temu zostanie jeszcze dużo miejsca na niespełnione, bezpieczne i bardzo przyjemne marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz