13 listopada 2009

Urlop dla matki?

Przepis jest prosty: dziecko należy wsadzić do samochodu, taksówki, autobusu, pociągu, czy jakiegokolwiek innego środka transportu i zawieść do babci, dziadka, cioci, wuja, lub wynajętej opiekunki, która się nim zaopiekuje. Do dziecka należy dodać: odpowiedni ekwipunek, listę namiarów na rodziców (najlepiej z dokładną mapą), awaryjnych opiekunów, lekarzy i szczegółową rozpiskę, co kiedy i dlaczego. Na koniec buzi w czoło, głęboki oddech, błagalno-przepraszalne spojrzenie na tymczasowych rodziców i w drogę! Na wymarzoną imprezę do białego rana, upragniony weekend we dwoje, tydzień na łajbie opcjonalnie w hotelu nad atrakcyjnym morzem czy kilkutygodniową przygodę w nieznanym. Proste? No właśnie! Teoria łatwo przyswajalna, choć ciężka do wprowadzenia w życie, bo:
a. nie każdy dysponuje wystarczającym (a zwłaszcza chętnym) zapleczem rodzinno-znajomym, ewentualnie finansowym,
b. nie każde dziecko da się zostawić,
c. wyrzuty sumienia wrodzone czy wmawiane mogą zepsuć najpiękniejsze sny.

Miejska Mama po osiemnastu miesiącach spędzonych z Młodym samobieżnym
i ciążowym jak dżdżu pragnęła wakacji. Tydzień nad rodzimym morzem owszem wzmocnił więzi Tatowo-Synowe i dał całej rodzinie mnóstwo zabawy, ale o odkręceniu się maminym raczej mowy być nie mogło. Codziennie ta sama kaszka o tej samej porze, te same ćwiczenia, rozkład dnia. Tyle, że plenery różne.
W dodatku Idealny Tata, niegdyś Wyłączny Mąż, teraz widywany w przelocie, zdziczał nieco w okresie ojcostwa i przydałaby mu się kobieca ręka, niekoniecznie pachnąca pupnym kremem i posypką. Zresztą niewielu facetów wytrzymuje konkurencję we własnym łóżku.
Cel podróży został wyznaczony: wystarczająco daleki żeby ciężko było wrócić, ale żeby było to możliwe w przypadku Totalnej Awarii, odpowiednio dziko i niecodziennie, żeby zatęsknić z powrotem za kaszkowo-pieluchową codziennością. Ba, nawet fundusze od biedy by się znalazły.
Problem w tym, czy można być Złym Rodzicem, Matką, Ojcem podrzuconego dziecka, innymi słowy Hedonistyczno-Egoistyczno-Indywidualnościowym Tworem Współczesnego Społeczeństwa.
Fakt, Młody w dzikościach egzotyki mógłby się całkiem dobrze odnaleźć. Przecież po drugiej stronie globu też rodzą dzieci i nawet je wychowują. Co więcej, bytność z dzieckiem w podróży mogłaby dodać nieco smaku i sama w sobie byłaby już przygodą. Miejska Mama oczyma wyobraźni już widziała opowieści o Wielkich Zagrożeniach, którym podróżując z dzieckiem dała radę sprostać.
Z drugiej jednak strony tropikalne choroby bywają wredne, zimny chów europejski to chowanie w puchu w niektórych szerokościach geograficznych, a ciągłe zmiany nie do końca mogą przynieść Młodemu rozrywkę. Krótko mówiąc, osiem godzin samolotem w te i nazad, godziny spędzone w obskurnych pociągach, zdezelowanych autobusach, rikszach, brudnych dworcach, jadłodajniach i miejscach noclegowych nie tylko u Miejskiej Mamy mogłyby wywołać wątpliwości. Pozostaje jeszcze kwestia uszczęśliwionej ciotki w postaci Siostry i babci Młodego, którym rozkosznie postanowiono podrzucić półtoraroczne dziecko.
I tak źle i tak nie dobrze. Wybrać jednak będzie trzeba, zanim codzienność dziecięca zmieni codzienność matczyną w kraje trzeciego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz