Miejska Mama właśnie odkryła genialny sposób, żeby przestać się nad sobą rozczulać. Z temperaturą, katarem do pasa ale bez głosu leży sobie szczęśliwie w łóżku i pracuje...z dzieckiem u boku. Jednym! Bo drugie dobrzy ludzie litościwie jej zabrali na c-a-ł-y długi dzień. I jest bosko.
Kiedyś, a dokładniej trzy miesiące wcześniej, perspektywa chorowania opiekując się jednocześnie dzieckiem wydawałaby się Miejskiej Mamie koszmarem. Dziś jedna sztuka u boku to wręcz wypoczynek! Wszystko „samo” się robi, nikt nie narzeka, jest fajnie. Za czasów wczesnego Młodego byłby to obowiązek okupiony strasznym cierpieniem.
Konkluzja – jeśli jest Ci źle, zrób sobie jeszcze gorzej – docenisz co miałeś. A psik!