03 listopada 2009

Wstydliwe sprawy

Tylko matczyny wstyd może chyba bardziej świecić od łuny lampek cmentarnych w Wszystkich Świętych. Ale co ma zrobić biedna matka, jak nie spalić się ze wstydu, marząc, żeby ziemia się rozstąpiła a ona mogła efektownie zapaść się pod nią (ze względu na miejsce byłoby to nawet odpowiednie), jeżeli jej najmłodsza latorośl wkracza na teren rodzinnej nekropolii, rozgląda się, zastanawia, po czym zaczyna na całe gardło wrzeszczeć: sto lat, sto lat, sto lat! Viko i SznilLa bardzo wcześnie połączyli świeczki na torcie, śpiewanie sto lat i prezenty w jedno i teraz na widok zapalonych lampek z radością rozglądają się za jubilatem, mając cichą nadzieję, że to oni sami.
Cóż, każda matka ma takie chwile kiedy z całych sił marzy, żeby ich dzieci nikt nie usłyszał, nikt nie zauważył, żeby ot tak, rozpłynęły się w słodkim niebycie a fraza: - To nie ciocia, to ropucha - nie dźwięczała tak donośnie w uszach kilkunastu szacownych gości, którzy przyszli winszować dziewięćdziesiąte urodziny nestorki rodu. Nikt za żadne skarby nie zamieni się z matką, której ukochany synek, wzór cnót i zalet, o jaki czyściutki i uczesany, konspiracyjnym szeptem zelektryzuje biesiadników uwagą: - dziadek to ten gruby pan w okularach, babcia brzydko pachnie, nie lubię cioci itd.
Literatura fachowa doradza, żeby uważać co mówi czy robi się przy dzieciach, ale pomysłowość nieletnia jest wielkiej miary i nie sposób przewidzieć co własnemu czy cudzemu potomstwu strzeli do głowy, albo czego ciekawego nauczyło się od rówieśników w ramach zbiorowej edukacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz