09 grudnia 2009

Dzień Snu

Nie ma mocnych, prędzej czy później dopadnie każdego - wypalenie, znużenie, fizyczne zmęczenie przychodzi do każdej matki powolutku. Miesiącami podstępnie się gromadzi żerując spokojnie na braku snu, jedzenia, wolnego czasu, monotonni. Aż przychodzi taki dzień, kiedy przeciągana w nieskończoność biologia łączy się z nadmiarem codzienności, tak że nawet najbardziej oddana matka zamiast żarliwych uczuć do własnych dzieci i chęci ich wychowywania czuje przede wszystkim ból, niepowstrzymanie opadające powieki
i nadchodzący sen. Tak zaczyna się dzień Snu. I nic nie jest wtedy w stanie utrzymać kobiety w pozycji pionowej, chyba że by ją rozpiąć na rusztowaniu z kółkami, co by się mogła przemieszczać.
W Dniu Snu wszystkie dotychczasowe postanowienia, zasady i reguły brane są w nawias. Dziecko tego dnia jest w cudowny sposób odporne na zarazki, wirusy, obicia i złe wychowanie. Nagle może chodzić brudne, kłaść się kiedy chce i jeść to na co ma ochotę, oraz robić to co zwykle ma zakazane - krótko mówiąc może wszytko, pod warunkiem że da szansę mamie choć na kilka chwil snu. W wydaniu Miejskiej Mamy senny koniec świata wygląda mniej więcej tak:
W godzinie aż nieprzyzwoicie późnej jak na macierzyństwo Miejska Mama budzi się z ręką Młodego wpakowaną do ust aż po łokieć. Młody poprawia grzechotką i butelką, ciągnie za włosy. Pokonana Miejska Mama rozważa konsekwencje spuszczenia syna na podłogę, ale wizja pogryzionych kabli, powyrywanych odbojników do drzwi i wyjedzonego jedzenia i żwirku kociego nieco ją cuci.
Po godzinie Młody nakarmiony, umyty i stanowczo zbyt obudzony zostaje postawiony, a w zasadzie położony przed faktem dokonanym: bajka, ale to już, bez możliwości wyboru. Miejska Mama z głębokim uczuciem patrzy na swojego wybawiciela - laptop, który można wygodnie umieścić w łóżku. Z równie głębokim poczuciem wyrzutów sumienia myśli o tym , co właśnie robi, ale sen jest ważniejszy.
W południe Młody niestety przypomina sobie że jest głodny, wyspany i gotowy żeby stawić czoło dniu. Miejska Mama zwleka się z łóżka i staje przed kuchenką. Po czterdziestu minutach i dwóch kawach daje za wygraną. W przerwach między karmieniem syna rozkłada kanapę oraz rozstawia zasieki na Młodego. Niech sobie trochę bezpiecznie pospaceruje, kiedy mamusia śpi. Po godzinie synek sam się pcha z nudów do łózka.
Robi się ciemno, kiedy Miejska Mama znów otwiera oczy. Nie wiadomo, czy na skutek późnej godziny czy wstrząsu mózgu spowodowanego waleniem grzechotką w jej głowę. Na szczęście w lodówce są resztki z obiadu, które obciążają nieco rozbieganego Młodego. Krótka sesja z klockami w pokoju dziecięcym zadowala syna. Mamę również, bo na ziemi jest mata, na której można po cichutku dospać. Cudowna drzemka przerywana sporadycznymi interwencjami Młodego trwa do siedemnastej - pora popołudniowej drzemki i powrót do sypialni. Młody po godzinie wyspany aczkolwiek znudzony znów staje oko w oko z ekranem. Niestety, przetrenowany traci zainteresowanie po pół godzinie, akurat w momencie kiedy z czystym sumieniem można zacząć go kąpać. Po kilkudziesięciu minutowej drzemce pod wanną Miejska Mama odsącza szczęśliwe dziecko i zabiera się za obiad. Wizyta w kuchni przypomina, że nawet paczka ptasiego mleczka nie oszuka żołądka i Miejska Mama zaczyna myśleć o normalnym obiedzie, tym bardziej, że Idealny Tata niedługo wróci z pracy. Ale zanim do tego dojdzie wynudzony i przespany Młody każe się tulić, kłaść, tulić. Wreszcie zasypia...razem z Miejską Mamą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz