30 grudnia 2009

Dyskryminacja

Fakt, młode kobiety mają pod górkę, zwłaszcza kiedy są w ciąży, lub w wieku okołociążowym. Zawsze znajdzie się jakiś palant który dla własnego bezpieczeństwa woli wyrzucić albo wystarczająco zniechęcić do współpracy przyszłą matkę, zamiast użerać się później z jej zwolnieniami na dziecko i kolejnymi ciążami.
Ale nie tylko kobiety padają ofiarą podłej dyskryminacji. Jeśli się nad tym dobrze zastanowić tak na prawdę nieciekawie mają ojcowie, którzy chcą być wychowawcami swoich dzieci i rezygnują z siebie na rzecz pielęgnacji własnego potomstwa.
Delikatny, czuły, rozkochany w dzieciach i jeszcze o dom zadba – która z matek nie marzy w skrytości ducha o takim partnerze? Elastyczny feminista, który będzie wspierał ją w rodzicielskiej roli, a najlepiej partnerował decydując się na choć czasowe pozostanie przy dziecku kiedy nowo upieczona matka znów przeistoczy się w tygrysa biznesu i na stale zamieszka w dzielnicy sukcesu. Czy jednak mamy są świadome na co skazują ojca swoich dzieci?
Ostracyzm spowodowany brzydką płcią w piaskownicy to już na szczęście problem tylko zaściankowych wsi i miasteczek, ale tam i tak nie występuje, bo kłóci się to z obowiązującym stereotypem samca. Dziś matki chętnie wpuszczają do swojego grona mamowego tatę, czule traktując go jako maskotkę grupy. Dla udomowionego ojca prowadzenie domu to też nie problem, bo telewizję ogląda, gazety czyta i wie jak włączyć zmywarkę, telewizję ogląda więc podpatrzy gwiazdy kulinarne, które w dziesięć minut potrafią obiad przyrządzić, a zapobiegliwa żona i tak na lodówce przyczepi adresy i telefony magla, dentysty, lekarza, hydraulika z obowiązującą listą zakupów w bonusie. Idiota by sobie poradził, a tym bardziej mąż inteligentnej kobiety.
Tyle, że poza podwórkiem i domem zaczynają się kłopoty. Nie do każdego szpitala wpuszczą ojca do opieki nad dzieckiem, bo na oddziale są nieletnie, to nie wiadomo czy nie zmolestuje (jakoś nikt nie zastanawia się nad możliwością uwodzenia szesnastoletnich chłopców przez młode matki). Na pomoc różnorodnych instytucji programowo niosących pomoc wszelaką matkom pozostającym w domu nie ma co liczyć bo...nie jest matką. I nic to, ze pełni jej wszystkie obowiązki, ale dla urzędników istotne jest czy jako odbiorca pomocy podpisuje się właściciel jajników czy penisa. Nawet mega nowoczesna Europa nie przewiduje wsparcia dla ojców wychowujących dzieci. I to się nazywa równouprawnienie.
Niestety nadal wielu lekarzy i urzędników z pobłażaniem patrzy na mężczyznę zajmującego się dziećmi. Pewnie przez przypadek, pewnie w zastępstwie, co on tam wie o wychowaniu.
A już zupełnie nikt nie przejmuje się powrotem taty do pracy. Kobieta z przerwą w zawodowym stażu to norma. Zresztą jak ma już za sobą okres wczesnoszkolny swoich pociech to nagle dostaje skrzydeł i staje się super pracownikiem – nie dość ze wolnym od zwolnień lekarskich ale i świetnie zorganizowanym po doświadczeniach rodzicielskich.
A i z aparycją około czterdziestki u Polek coraz lepiej, zwłaszcza że media pompują w nie obowiązek bycia piękną i atrakcyjną aż do grobowej deski. Jak kto nie wierzy to popatrzy na Tyszkiewicz pokazywaną w godzinach największej oglądalności.
A tata, lekko siwawy, może nawet łysiejący, z brzuszkiem, opalony po godzinach spędzonych na przy osiedlowym spacerniaku, wybity z korporacyjnych kaw i wyhamowany to już nie ten sam mężczyzna. Młodsi, sprawniejsi, supersamce, którym do głowy nie przyjdzie zmienić dziecku pieluchę, patrzą na niego z ukosa podśmiewując się mniej lub bardziej subtelnie. Tata-miś, Dzieciorób, PanMama.
Może więc, walcząc o równouprawnienie, warto zawalczyć i o tych najprawdziwszych z prawdziwych ojców i dać im prawa takie, jak i innym rodzicom decydującym się na bycie w domu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz