02 września 2010

Rodzicielska zazdrość

Czy istnieje coś takiego jak zazdrość o własne dziecko względem drugiego rodzica w normalnej rodzinie? Miejskiej Mamie długo nie mieściło się to w głowie. Do czasu, aż ukłuta w czułe miejsce jednym uśmiechem Młodego, na który to nie ona zasłużyła, zaczęła się rozglądać na lewo i prawo. Rzeczywiście, rodzice bywają zazdrośni o uwagę własnego dziecka. To może być patologia. Ale nie musi.

Kiedyś, w czasach kiedy ojciec dowiadywał się o płci dziecka w dwa tygodnie po jego narodzinach, świat dziecka był światem matki. To ona była wyrocznią, była totalna. Pan Ojciec pojawiał się i znikał, pogroził, sprał, dał kasę albo nie i tyle go było. Zresztą, dzieciom trudno było sobie drogę do ojcowskiego serca wychodzić, kiedy konkurencja była duża – czworo-sześcioro- ośmioro rodzeństwa.

Dziś, w pięknych czasach, kiedy związki partnerskie, lub partnerskopodobne są reklamowane na prawo i lewo, kiedy nie tylko mężczyzna ma prawo robić karierę, a kobietom skończył się monopol na aktywne rodzicielstwo, dochodzi do sytuacji gdy popyt przewyższa podaż. Zwłaszcza kiedy obecny wzór rodziny to rodziny dwa plus jeden. Jeśli obydwoje rodzice chcą aktywnie brać udział zarówno w wychowywaniu jak i podpatrywaniu swojej rosnącej latorośli bywa, że robi się przykro kiedy mamy albo taty nie było przy pierwszym kroku, uśmiechu, albo młody człowiek sam zaczyna wybierać, że z jednym rodzicem to woli za rękę, a z drugim chętniej się bawi. Live is brutal.

Ale dopóki zazdrość kończy się na ukłuciu w serce, jeśli nie wiąże się z chorą rywalizacją, potlaczem, kto da więcej, kto dziecko przekabaci na swoją stronę, CZYJE bardziej jest ukochane maleństwo, nie ma chyba w tym uczuciu nic złego. Ot po prostu ludzka słabość.

Miejska Mama, która przez długi czas była wszechświatem Młodego, niepodważalnym autorytetem i idealnym partnerem do zabaw, wraz z wzrostem syna, powoli oddaje pola Idealnemu Tacie. Idealny Tata, do czego sam się przyznaje bez bicia, dorasta do ojcostwa, a co ważniejsze – im Młody starszy, tym łatwiej jest nawiązać z nim kontakt. Generalnie Miejskiej Mamie z tym lepiej – kiedy panowie tarzają się razem po podłodze, lub udają na męskie wyprawy, ona ma wreszcie czas dla siebie. Tylko czasem boli, kiedy ukochany pierworodny wyrzuca do kosza wspólnie nabazgrane z mamą rysunki, zachwycając się jednocześnie tymi, które rysował dla niego tata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz