23 września 2010

Matka elegantka

Miejskiej Mamie to już się zupełnie w głowie przewróciło, bo jęczy i jęczy. Półżywa po całodziennym maratonie z Młodym leży w łóżku i fuka na Idealnego Tatę, że tylko w niej Matkę Polkę, rodzicielkę pierworodnego widzi, albo Kurę Domową, żonę fartuszkowo-wycieraczkową co buzi na do widzenia da i teczkę po powrocie odbierze. A Miejska Mama Kobietą jest! I pokazywana chce być. I w sukience, takiej jedwabnej, opiętej, co szeleści, z dekoltem i naszyjnikiem obejmowana władczą mężowską ręką chce się pokazać. No i w ogóle, fuk, fuk. No bo inne żony-matki to i biżuterię dostają i na wycieczki wyjeżdżają i po mieście są obwożone. A ona co? Tylko popycha ten wózek po osiedlowych uliczkach, a jak już się wozi, to metrem, bo samochód mąż pomylił ze skrzynką narzędziową i dziecka nie ma gdzie wsadzić.
Idealny Tata zasępił się okrutnie, bo myślał że Miejska Mama, Idealna Żona i Matka spełnia się w swojej karierze rozrodczo-gospodarskiej. Zasępił się i zawstydził i działać postanowił. Olaboga!
Następnego dnia Miejska Mama dostała prezent. Maleńkie czarne pudełeczko, wyłożone welurem. W środku coś błyszczało zachęcająco. Miejska Mama uszczypnęła się z wrażenia, czy jej się nie śni. Zabolało, więc było dobrze, aż do czasu kiedy ze środka pudełka wyciągnęła coś na kształt talerzyka skrzyżowanego z hakiem, a Idealny Tata z dumą podkreślił że noszą to tylko prawdziwie eleganckie kobiety. Miejska Mama najwyraźniej do nich nie należała, bo o celowości (o przeznaczeniu?) podejrzanego urządzenia nie miała pojęcia. W mentalnych kaloszach i waciaku wysłuchała instrukcji obsługi wieszaka na torebki i z cierpkim uśmiechem podziękowała za zaproszenie do odwiedzenia szefa Idealnego Taty, w ramach dodatkowych godzin pracy. Z dzieckiem oczywiście. High live po prostu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz