02 marca 2010

Zasady

Droga Matko, zapomnij - nie ma sprawiedliwości na tym wiecie. I choćbyś nie wiem ile podręczników przeczytała, ile godzin na kursach czy rodzinnej indoktrynacji pokoleniowo-dziecięcej spędziła, nie wygrasz z własnym dzieckiem. Mowy nie ma.
W bajki można sobie wsadzić rady i wynikające z nich wrzody żołądka opiekunów dziecka, że młodego delikwenta można kłaść tylko w taki a taki sposób, bo inaczej nie uśnie. I że nigdy, przenigdy nie podawaj mu brokułów, bo nie lubi, tak samo jak nie znosi tej różowej bluzeczki, czerwonej parasolki, czy sąsiadki z naprzeciwka. Wszystko nie prawda.
Młode z typową u nich perfidią wybiórczo stosują swoje własne zasady. Dla każdego coś innego. A najgorzej wychodzą na tym ci, co najbardziej się starają. Siostra Miejskiej Mamy spędza heroicznie swój wieczorny czas zdzierając gardło śpiewając synom kołysanki. Śpiewa jedną, drugą, trzecią - do skutku. Czas leci a ona opada z sił. Jej mąż po prostu gasi światło i siada na progu pokoju dziecięcego z gazetką, którą kiedy skończy zapewne potomstwo będzie już spało. Że nie przykłada się? Nie buduje więzi? Dzieci raczej na tym nie tracą, skoro raz, kiedy podjął próbę naśladowania swojej żony jego pierworodny syn kategorycznie kazał wracać mu na próg i czytać gazetkę, bo przecież to rola tatusia.
Młody pod ręką Idealnego Taty grzecznie zasypia w łóżeczku w ciągu kwadransa. Mleczko i dobranoc. Wolny wieczór. Kiedy Miejskiej Mamie wypadnie wieczorny dyżur, choćby nie wiem jak bardzo kopiowała ścieżkę swojego męża, Młody i tak nie raczy współpracować. Mamusia ma utulać na fotelu i już. A jak nie chce, to zabawa może trwać i do północy.
I tak można by długo. Permanentny niejadek, u babci nagle nabiera apetytu, milczek odzyskuje głos u wybranej cioci, a niezaradny przedszkolak pod okiem taty niespodziewanie potrafi wiązać buty. Oczywiście, należy dążyć do ujednolicenia świata małego terrorysty, ale to trochę potrwa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz