10 marca 2010

Weekend pod specjalnym nadzorem

Weekend - dwa dni, które niejedną rodzinę doprowadzają do rozstroju nerwów i żołądka. O ile to drugie można spróbować regulować ukracając listę proszonych obiadków i kolacyjek, bądź po prostu jeść mniej, to na nerwy trudno coś poradzić, kiedy weekendowe plany zajmują kilka kartek na które musi starczyć zaledwie czterdzieści osiem godzin. Dla rodziców etatowych weekend to prawdziwe wyzwanie - połączenie dwóch światów: domowego, przy podwórkowego ze światowym, wnoszonym przez rodzica pracującego. Koktajl wybuchowy, właściwie podany może być bardzo smaczny. Pod warunkiem że zastosuje się odpowiednie proporcje

W piątek po południu Idealny Tata pędzi na skrzydłach do domu planując jakie radości czekają go w ciągu najbliższych dni z własnym potomstwem. Czego to nie będą robić! Może zoo? Albo wyprawa do klubu zabaw? Może jakieś spotkanie towarzyskie z innymi rodzicami? Na pewno plac zabaw, tak, plac zabaw i długi spacer. Dopadając domu już od progu porywa w ramiona zaskoczonego Młodego próbując udusić go w miłosnym uścisku. Młody twardy jest i nie takie rzeczy zniósł, więc dzielnie uścisk odwzajemnia. Piątkowy wieczór trwa i trwa, aż zmęczone do stanu histerii potomstwo pada wreszcie we własnym łóżeczku z tatą na podłodze. Miejska Mama wypoczywa korzystając z tymczasowego osłabienia męskiej części rodziny.

Sobota zaplanowana jeszcze wczoraj rozjeżdża się od poranka, bo weekendowy rodzic usiłuje pogodzić chęć odespania z tęsknotą za dzieckiem i listą spraw do załatwienia. A pośpiech nie jest tym, co dzieci lubią najbardziej. Idealny Tata wygłodzony rodzinnie ma priorytet - rodzina musi być razem, nie ważne jakim kosztem. Przed południem nadąsany Młody zostaje wciśnięte między wypchany supermarketowy wózek upchany na siłę po całym samochodzie. Nadąsany, bo tata nie pozwolił mu się bawić w dziecięcym ogródku, "bo brudno i zarazki". Rodzinny obiad zastępuje posiłek na mieście, żeby wyrównać straty czasowe. Młody, stworzenie towarzyskie dalej tkwi w nadopiekuńczym więzieniu taty, więc tylko z daleka może patrzeć na biegające wokół dzieci. Zrozpaczony usiłuje je zwabić do siebie krzykiem, przez co Idealny Tata o mało nie dławi się frytkami ze wstydu, że ma tak niewychowane dziecko. Miejska Mama pada na twarz, z tęsknotą myśląc o spacerze na którym o tej porze jest w tygodniu. Z idealistycznych myśli o ptaszkach, skrzypiącym wózku i wiosennych roztopach wyrywa ją warczenie męża na brak miejsc do parkowania. Czas mija a Idealny Tata nerwowo przegląda całodzienną rozpiskę. Z lekka zmęczona rodzina ląduje na proszonej skąd wraca ze śpiącym dzieckiem.

Niedziela, kolejny, długi rodzinny dzień. Dla każdego coś miłego: wspólna wizyta w preferowanej świątyni, na placu zabaw, na basenie czy deptaku. Idealny Tata dumny jak paw popycha wózek uważnie rozglądając się, czy ktoś widzi, jak dobrym jest opiekunem. Miejska Mama straciła wszelkie prawa rodzicielskie i ma się do dziecka nie wtrącać. Do czasu kiedy Młody zaczyna się drzeć wniebogłosy w kościele. Co go ugryzło, nie wiadomo, ale Idealny Tata jest wytrząśnięty i kolejny raz chce się zapaść pod ziemię ze wstydu i rozczarowania własnym dzieckiem.

Popołudniowy spacer na plac zabaw i znowu zgrzyt. Przerażony Idealny Tata za nic nie chce spuścić z rąk syna. Tyle tu niebezpieczeństw: są obce, biegające dzieci, niebezpieczne huśtawki, podstępna nawierzchnia, na której Młody może się przewrócić (daleko raczej nie poleci przy skromnym wzroście niecałych osiemdziesięciu centymetrów) i pełna zarazków piaskownica. Dziecko się wyrywa, pokrzykuje, ale nadopiekuńczy tata za nic nie odpuści, choć Miejska Mama łagodnie namawia i prosi.

W niedzielny wieczór Idealny Tata marzy o dniu spędzonym w pracy, po której wróci do zorganizowanego domu, gdzie czeka na niego żona z obiadem i uśmiechnięty syn, na którego znów będzie się mógł cały tydzień cieszyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz