18 lipca 2009

Matczyny solidaryzm


Nikt tak nie zrozumie matki jak druga matka. Wystarczy raz jeden zajść w ciąże i urodzić,a już kobiety prześcigają się w ustępowaniu miejsc ciężarnym, przepuszczaniu w kolejkach matek z dziećmi, dokarmianiu tych karmiących piersią, trosce o ich zdrowie czy wymienianiu się praktycznymi radami jak poradzić sobie w tej zwykłej-niezwykłej roli.

Miejska Mama z pobłażaniem obserwowała swoją Siostrę, kiedy ta rozwodziła się nad jej ciążą i nowo narodzonym Młodym. Na karb wrodzonej miłości matczynej zrzucała siostrzane ekscesy, kiedy to ta najbliższa jej kobieta niemal siłą wyrywała małe dzieci ich matkom, by choć przez chwilę potrzymać je na rękach, poczuć ich zapach.
Miejska Mama urodzoną matką nie jest i nigdy nie była. Co więcej, ze wstydem przyznaje że dzieci lubi, ale jak te dzieci mają swoje mamy, które się nimi zajmują i to najlepiej stojąc po drugiej stronie ogrodzenia. Niemniej sama po kilku miesiącach spędzonych z Młodym z wyjątkową troską wypytywała brzuchate znajome o ich samopoczucie. Mniejsza o dzieci, ale te biedne kobiety przez kilka miesięcy męczą się, żeby na koniec dostąpić przyjemności porównywanej przez anestezjologów do amputacji kończyn „na żywca” tylko po to, żeby przez następnych kilka miesięcy być wysysanymi przez własne potomstwo.

Nie powinno więc nikogo dziwić, że kiedy bujając i karmiąc Młodego na wiejskim hamaku, dostrzegła za oborą wychudzona sukę wątpliwej urody
z wyciągniętymi do ziemi sutkami, coś w niej pękło. Psia mama okazała się być hojnie dotkniętą przez los - mimo swych mizernych kształtów udało się jej urodzić siedem szczeniąt. Miejska Mama z oczami jak spodki błagała Siostrę, by ta pozwoliła jej dokarmiać biedną psinę. Na szczęście Siostra, mimo, że początkowo sceptycznie nastawiona do Misji Miejskiej Mamy, zgodziła się na domowe schronisko. Przed suczym gniazdem codziennie pojawiała się micha. Po kilku dniach suka się wycwaniła i zaczęła z miną cierpiętnicy sypiać pod drzwiami domu, a do dokarmiania przyłączyli się siostrzeńcy, z miną bohatera podkradający parówki dla "luni". Psia mama udała że nie pamięta o swoich korzeniach i z dzikiego psa polującego na polach i łąkach przemieniła się w leniwego podwórzowca.

Informacja o dwóch miejskich samicach, co to mają szczodre serce dla wszystkich matek, szybko obiegła okolicę. Wkrótce do macierzyńskiej zagrody dołączyła kocica z gromadką kociąt. Zamieszkała nad suką. Również została objęta programem dokarmiania matek.
I wszyscy żyliby długo i szczęśliwie w macierzyńskim niebie gdyby nie mężowie Siostry i Miejskiej Mamy, którzy przerażeni perspektywą ściągnięcia całej tej menażerii do miasta, zabrali swoje żony i własny przychówek do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz