29 czerwca 2009

Mieć czy być


Joanna po czterech miesiącach zostawiła córeczkę z babciami i wróciła do pracy. Wychodzi, zanim dziewczynka się obudzi. Wraca, kiedy dziecko śpi. Znajomym skarży się, że nie wie nawet co jej córeczka je.
Justyna podzieliła mieszkanie na strefę domową i zawodową. W tej drugiej przesiaduje całymi godzinami czekając na zlecenia od szefa. Syn bawi się za ściana z nianią. Czyli niby wszystko gra. Problem w tym, że kiedy mały się drze, drze się w całym mieszkaniu, a na spacer trudno z dzieckiem wyjść, bo a nóż z pracy zadzwonią. Albo, co gorsza, nie zadzwonią, więc może zwolnią.
Majka wybrała dzieci. Pracodawca jej pomógł uczynnie. Po prostu nie przedłużył jej umowy. Teraz wykształcona kobieta siedzi w domu i się zadręcza, że się nie jest w stanie spełnić. Tak jak jej koleżanki ma przecież wykształcenie, ma zapał, tylko gdzie w tym mieście znaleźć porządną i niezbyt wymagającą nianię, która zadba o synów, albo przedszkole, które nie zdrenuje rodzinnego budżetu.
Wychodzi na to, że matki żyją w ciągłym stresie. I nie tylko przez swoje pociechy. Cały czas gryzie je opinia społeczna w postaci ciotek, babek, przyjaciółek, sąsiadek z naprzeciwka i, co najgorsze, redakcji poczytnych gazet, czy telewizji o wysokiej oglądalności: kiedy wracasz do pracy?, a co będziesz robić później?, zostawiłaś dzieci?! jeszcze traumy dostaną, bo Kasia to ma szóstkę dzieci, dwa dyplomy, własną firmę i jeszcze świetnie wygląda, a ta Iza, to mimo dwójki chłopaków ma takie zadbane mieszkanie, i jeszcze ma czas dla siebie.
Nie da się ukryć. Matki są różne. Ale tak samo je boli kiedy na co dzień muszą wybierać między sobą a dziećmi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz