27 czerwca 2009

RÓWNOUPRAWNIENIE



Siostra, niegdyś kobieta ciężko pracująca w edukacji państwowej, trzy lata temu postanowiła zostać matką. Efekt: brak wakacji od 36 miesięcy i dwóch synów. Jakby tego było mało, pod presją społeczną, że matki domowe to leniwe pasożyty, postanowiła podnieść swoje kwalifikacje zdając Ważny Egzamin Państwowy. Przez pół roku heroicznie łączyła obowiązki mamy z nauką, ale kiedy termin Egzaminu stawał się coraz bliższy, a młodsza latorośl nauczyła się chodzić, Siostrze zaczęły puszczać nerwy. Szwagier, dobry człowiek, wziął sprawy w swoje ręce, a dokładniej: spakował dzieci do samochodu i zabrał nad morze. Sam. Mimo rozbitej głowy starszego
pokiereszowanej twarzy młodszego syna (chłopcy naraz postanowili wyjść z wózka) Szwagier radził sobie mężnie, jak raportował codziennie przez telefon. Jako samotny ojciec ciągnący po plaży wózek, trzylatka i roczniaka, plus torbę niezbędnych akcesoriów, wywoływał zachwyt licznie występujących letnią porą nad morzem mam i babć. - Jaki dobry tata! – zachwycała się szczególnie jedna z nich. - Próbuję wejść w skórę żony i zobaczyć jak to jest – odpowiedział Szwagier, człowiek skromny i prostolinijny – Pan by to dopiero zobaczył, gdyby pan sam z dwójką dzieci wyjechał nad morze – odpowiedziała kąśliwie kobieta i wróciła użerać się z własnym potomstwem.
Siostra egzamin zdała. Szwagier też. Nad resztą warto się chyba zastanowić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz