02 stycznia 2011

Beztroskie święta

Zimowe święta za nami. Uff! Trzeba było spiąć pośladki, dzieci posadzić na bajkach, wyprowadzić z ojcami, mamami, czy jak kto mógł, i do roboty w te maki, ryby i barszcze, polerując w międzyczasie podłogi. Choć do szesnastej był względny spokój, bo dzieciarnia rozsiana po placówkach edukacyjnych i nianiach, więc można było poszaleć. Wigilijny maraton przetrwany, kolacje w dziesiątki, prezenty w setki, potomstwo na rzęsach chodzi, bo ile można się wozić i tak siedzieć i siedzieć. Rodzice poddenerwowani bo dzieci zmęczone, rodzina oczekująca, zmęczenie narasta lawinowo. Wreszcie – upragniony poniedziałek, aż człowiek ze szczęścia całuje fotel i biurko w pracy. O ile do pracy wyszedł, a nie:
a. jest rodzicem wychowującym, który z osłabionymi siłami został na polu walki z rozhisteryzowanymi po świętach, względnie chorymi dziećmi,
b. ma przymusowy urlop, bo choć cały kraj przez tydzień, aż do Sylwestra, udaje że pracuje to przedszkola, żłobki i szkoły mają często taryfę ulgową i radź sobie rodzicu sam.
Najgorzej mają samotni rodzice, których placówki edukacyjno-opiekuńcze wystawiły do wiatru. Jak nie mają oddanych dziadków, wielkodusznych przyjaciół itd., pozostają im karkołomne rozwiązania, jak to zaobserwowane przez Miejską Mamę:

W przychodni pośród fiolek z krwią, moczem, strzykawek, plastrów i innych rzeczy niezbędnych do przygotowania próbek do analiz siedział trzyletni chłopiec. Niezwykle grzecznie starał się nie zwracać uwagi na kolejnych pacjentów, bawił się w kąciku, ale ile można wytrzymać kiedy się ma trzy lata? W pewnym momencie zaczął więc płakać, bo już bardzo chciał do domu. A jego mama przerażona czekała czy ktoś nie zwróci jej uwagi. Jak się okazało samotnie wychowuje syna i nie miała go z kim zostawić. Dzień wcześniej ku oburzeniu przedszkolanek zostawiła im syna, ale w Sylwestra drzwi zastała już zamknięte.

Może politycy zamiast nawoływać do rodzenia dzieci powinni na początku roku spojrzeć w kalendarz i zastanowić się, jak rozwiązać takie sytuacje? A jeśli ani państwo, samorząd nie daje rady zorganizować zapasowych miejsc dla dzieci, to może pracodawcy zastanowiliby się, co się im bardziej opłaca.: lawina urlopów i nagłych „zachorowań” czy przyzakładowa przechowalnia świąteczna? A przed nami kolejny wolny długi weekend – Trzech Króli...

1 komentarz:

  1. Otóz to...Zamiast Orlików, lepiej pomyśleć kto się zajmie rzeszą przyszlych piłkarzy? Bo najpierw muszą sie piłkarze urodzić i wychować a później skorzystają z Orlików...

    OdpowiedzUsuń