10 września 2012

Przychodzi matka do lekarza...

Znacie? Na pewno! Koszmar urzeczywistniony. I nie ważne czy z prywatną czy publiczną służbą zdrowia. Standardy obsługi czy długości kolejek to tylko ozdobniki rozróżniające i nieszczególnie istotne. Bo meritum problemu to kompetencja i skłonność do szybkiego oceniania rodziców.
Ból pierwszy – ilu lekarzy tyle opinii. Miejska Mama nie należy do fanatycznych wielbicieli konsultacji i raczej z tym samym się po klinikach nie włóczy, ale...I pediatra i dermatolog i ortopeda - i kogo tylko los na drodze postawi – wszyscy oni mają inne opinie na temat dolegliwości (lub nawet samych sposobów pielęgnacji) dziecka. Smarować, nie smarować. Leczyć, przeczekać. Trzeba na prawdę sporej asertywności i zdrowego rozsądku (i czasu na wnikliwą obserwację własnego dziecka) żeby wybrnąć z tej informacyjnej jatki bez szwanku (zwłaszcza dla dziecka). Z doświadczenia Miejskiej Mamy wynika, ze na prawdę rzeczowi i skuteczni są ci medycy, co posiadają własne dzieci w zbliżonym do ich pacjentów wieku.  Potrzebną wiedzę przerobili „na żywca” wiec są wiarygodni.
Ból drugi – chowamy lekomanów. Bo na prawdę ze świecą szukać lekarzy (na szczęście Miejska Mama takiego trafiła) co nie wydzierają bloczka z receptami z szybkością światła. Domowa apteczka tylko puchnie coraz bardziej, portfel chudnie, a leki przeterminują się. A wystarczyłoby czasami po prostu zapytać: drogi Rodzicu, a co masz w domu?
Ból trzeci – nie ważne, ile masz dzieci. Nie ważne, przy chowaniu ilu brałeś udział. I Tak Się Nie Znasz! To przez Ciebie choruje dziecko, bo je wietrzysz (ma ktoś nieletniego  morsa? Bo Miejska Mama w rodzinie ma i sama czasami marznie patrząc na dziecko, które de facto rzadko musi się leczyć).  Twoją winą jest że się przewróciło, bo nie dopilnowałeś. Nie, nie są możliwe objawy jakie opisujesz, bo tego w książkach nie ma (to ulubiona pozycja Miejskiej Mamy). Zasada jest prosta: ponieważ mamy mało czasu na pacjenta rozwodzić się nie będziemy, bo kolejka czeka.
Ból czwarty – shaker. Miejskiej wydaje się czasami, że spora część lekarzy wyznaje zasadę „najpierw potrząśnij, potem zamieszaj, na koniec  wyjaśnij co było w środku”. Czasami wychodząc z gabinetu na prawdę było trudno się pozbierać. Dopiero wywiad środowiskowy z lekka przywracał równowagę światu.
Czy jest na sali lekarz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz