12 listopada 2012

Świat na opak

To się Miejska wkurzyła, nie ma co. Bo obłudy nie lubi. Nie trawi kolorowych nalepek, zza których trudno zobaczyć co tak na prawdę jest w środku. I fałszywej skromności tez nie lubi. Bo skromna nie jest i nigdy nie była.
A co boli – boli, że żeby w tym chorym kraju zyskać akceptację, zostać docenionym trzeba się przekreślić, postawić niby to po drugiej stronie, zaprzeczyć samej sobie. Być matką akceptowalną to być matką pod prąd: niegrzeczną mamuśka, niedoskonałą rodzicielką, zbuntowaną matroną. Patrzcie na mnie – jestem dużo lepsza niż wy, normalne matki, bo gorsza, a co najważniejsze – świadoma swoich minusów, które tak naprawdę plusami są. Określam się przez zaprzeczenie żeby zaistnieć. Pokazać, że są matki i matki. I po co?
Nie dzielmy się, nie metkujmy, nie podpuszczajmy. Działajmy razem, wspierając się wzajemnie i akceptując – bądźmy sobą, takimi jakimi jesteśmy. I nie epatujmy, co by innych matek nie wkurzać.

ps. A wiecie, co wkurza najbardziej – że nadal jest w matkach tyle kompleksów i miotania się między rolami, że muszą się wciąż i na nowo metkować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz