19 lutego 2011

Zima trzyma

Jest taki moment w ciągu roku, kiedy ludziom chce się wyć. Dawno już minęła radość z pierwszego śniegu i marzenia o białych Świętach. Teraz żyć się odechciewa, gdy ranek w ranek zza okna widać połacie niekończącego się śniegu, który mimo ewidentnie wydłużającego się dnia, odbiera ochotę na szaleństwa na dworze. Gdyby to jeszcze urlop był, taki z nartami, kuligiem, w białym puchu i grzańcem wieczorem ale monotonna codzienność w monotonnej bieli niejednemu zepsuła już humor.
Rodzice zmęczenie bladością zimy odczuwają w dwójnasób. Raz – jako osobiste doznania w postaci przemoczonych butów, zmarzniętych rąk, irytującego odśnieżania samochodu, i noszenia kilogramów odzieży. Dwa – dzieci, które też mają powoli dość. No bo kiedy śniegu tyle co kot na płakał, że na sanki nie starczy, a place zabaw pozamarzane nie dziwne, że młody człowiek może się nudzić. Każdy spacer może zmienić się w koszmar, kiedy poprzedzić go wbijaniem w ortalionowy skafander ograniczający ruchy. A jak dołożyć do tego jeszcze szalejące zarazy, które ścinają seriami rodziców z dziećmi, więżą bezlitośnie w domach tygodniami i energie życiową wysysają zrozumiałym jest czemu zima wydaje ciągnąć się w nieskończoność.
Wiosny, wiosny nam trzeba, albo przynajmniej ekwiwalentu w postaci dwutygodniowego pobytu gdzieś bliżej równika, wśród kwiatów, owoców, śpiewu ptaku i szumu fal. Tyle, że wokół kryzys, rewolucje, i codzienne zobowiązania. Ale pomarzyć można.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz