23 sierpnia 2010

Żeby nie było za późno

Matką się jest do końca, ale zawód matki, kiedyś się kończy, nie ważne, czy po pół roku, trzech latach, czy kilkunastu. I jak każde „zwolnienie” jest momentem trudnym. Czasami mamy przechodzą z „pracy” do pracy – tej porzuconej przed narodzinami, która zgodnie z prawem pracy im się należy. Jednak często przed matkami stoi nie lada wyzwanie, jakim jest znalezienie pracy na mniej lub bardziej przyjaznym rynku. Tymczasem w CV większości mam wieje rodzicielska dziura – żadnych nowości, stos pieluch i wór rozsypanych zabawek.
Co zabawne, kobiety zaprzęgnięte w role strażniczek ognisk domowych często same narzekają na jałowy charakter macierzyńskiego okresu. Płaczą, ze nudno, monotonnie, że czują się, jakby cały czas miały wrzeszczącą kulę u nogi, która ciągnie się za nimi od ubikacji, aż po wakacje. Jęczą, że oprócz dzieci nie mają o czym rozmawiać, że nie mają nic swojego, żadnych bodźców, którymi jeszcze do niedawna opychały się aż do bólu.
Ale jest na to sposób, który w dodatku rozwiąże problem „dziurawego” CV: doszkalanie. I nie ważne, z czego matki będą się edukować, byle przynosiło im to satysfakcje i zwiększały szanse na odnalezienie się za jakiś czas.
Miejską Mamę naszły takie edukacyjne klimaty – wiadomo, wrzesień idzie. Oczywiście, nie jest łatwo z czasem, ale przecież tatusiowie, w tym i Idealny Tata, narzekają, że za dziećmi tęsknią, że ich nie znają. Doszkalająca się żona daje możliwość na długie popołudnia bądź weekendy spędzone z własnymi pociechami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz