10 sierpnia 2010

Ku pokrzepieniu serc

Miejska Mama doszła ostatnio do wniosku, że nie ma dzieci idealnych, i każde kiedyś się najwyraźniej wykrzyczeć musi. A czy to będzie tłumaczone kolką, ząbkowaniem, kryzysem któregoś tam miesiąca, czy trudnym okresem dorastania, to już wszystko jedno. Liczą się fakty: dziecko wrzeszczy – matka słucha i zastanawia się co z tym fantem ma zrobić. A tu bieda straszna, bo czasami to innego sposobu niż przeczekanie nie ma. Człowiek wychowuje, tłumaczy, naucza, a potomstwo do tej pory zdawałoby się rozumne i do życia, nagle zaczyna przeżywać ból egzystencjalny, przejawiający się bólem fizycznym u matki. Bo ugryzienia, szczypnięcia, zadrapania rączką kilkulatka na prawdę bolą. Matka cierpi też fizycznie, kiedy młody człowiek usiłuje stosować przemoc psychiczną, lub, na przekór całej rodzinie – autodestrukcję.
Problem w tym, że macierzyństwo ma wiele etapów. Lepiej o tym pamiętać, bo jak biedny rodzic zapomina i traci czujność, to obuchem przy kolejnym etapie dostanie. Obrazowo można by to opisać tak: najpierw rosną zęby, potem rogi, ogon a na koniec szpony. Zatem zawczasu warto zaopatrzyć w obcęgi, pilniki, nożyce oraz duży zapas tabletek uspakajających.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz