Dobry pomysł jest jak wata cukrowa - musi być kij, na który się ją
nakręca. Kij mocny, wymiarowy, trzymany mocną ręką. Miejska Mama pamięta
z czasów szkolnych, kiedy na początku roku szkolnego wszyscy stali
sznureczkiem w kolejce do faceta z watą cukrową. Dzieciaki jak
zahipnotyzowane wpatrywały się w różowe obłoki i wdychały zapach
karmelu. Ehhh.
Wracając do pomysłu problem z wata by taki, że bez kija wata się
lepiła, gniotła i przestawała wyglądać jak cukrowa chmurka a zaczynała
przypominać wyżętą skarpetę.
Skąd ta wata? Miejska Mama z Mamy
zaczęła po wakacjach kłaść bardziej nacisk na Miejską. Wakacje się
skończyły, szkoła, przedszkole otworzyły uszczęśliwiając rodziców wolnym
czasem, który można wykorzystać na takie pożyteczne rzeczy jak praca
zarobkowa. Za chlebem wróciły więc tłumy rodziców z nad morza, z gór,
jezior, wsi sielskich i krain egzotycznych. A wraz z nimi możliwości
spotkań.
Na takim właśnie spotkaniu w ramach Mamma Clubu pojawiła się
inicjatywa wymiany inspiracji, zaskoczeń, zdziwień i potrzeba
stworzenia czegoś wspólnie. Ciekawych zdarzeń wokół jest mnóstwo, na
wyciągniecie reki. Pytanie tylko, jak je skonsumować. I czy warto. Bo
czasem, jak się okazuje przy bliższym oglądzie idea przerasta działanie i
z pięknych założeń pozostaje wydmuszka, obłok cukrowej waty który
zmienia się w niefunkcjonalnego gniota.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz