Nie potrafimy się cieszyć z tego co
mamy. Nie wierzymy, że inni mogą potrafić się cieszyć z czegoś
co nas by nie cieszyło. Jesteśmy społeczeństwem smutasów,
miłośnikami zimnych kalkulacji (no, wyłączając ceremonie
kościelne i święta), nieufni do wszystkich i wszystkiego wokół.
A bycie matką to prawdziwy rajd przez takie gejzery zwątpienia.
Pewnie tęsknisz za poprzednim życiem?
Nie żałujesz?
Nie ciężko ci?
Takie pytania to chleb powszedni
Miejskiej Mamy. Zamiast pytań "co porabiasz", "jak się miewasz" - pytań
otwierających, dających miejsce na refleksję, podsumowanie i
docenienie tego co się robi, Miejska Mama dostaje kolejnymi
pociskami zwątpienia. Pytania w zasadzie retoryczne ze strony
pytających. Przecież to oczywiste, że skoro Miejska Mama robiła
co robiła to obecnie musi być nieszczęśliwa, sfrustrowana i pełna
złości na otaczający świat, co ja matką uczynił.
Jak tylko taka matka znajdzie sobie
nowe sposoby na życie, to albo jest podejrzewana o robienie dobrej
miny do zlej gry, albo że niepoważna jest po prostu i tyle. Nie
myśli o przyszłości, o zagrożeniach, że taki mąż to może ją
zostawić, a pracodawca o niej zapomnieć, a dzieci z pewnością na
niewdzięczników wychowa, co to mamusię do domu starców oddadzą.
I z czego tu się cieszyć kobieto, no z czego? Miałaś imprezowa
życie, karierę, perspektywy a teraz pieluchy masz albo nianię, co
ci portfel drenuje. I po co ci to było?
Jesteśmy tak skonstruowani, że to co
myślimy, to widzimy. Zatem, kiedy Miejskiej Mamie otoczenie zadaje
durne pytania, ona doskonale wie, kto tak naprawdę żałuje swoich
życiowych wyborów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz