10 marca 2011

Bać się czy nie bać?

Polskie nianie są drogie, niekompetentne, przypadkowe – wynika z opinii ekspertów, przeprowadzonych badań i doniesień medialnych. To albo osoby niedojrzałe do wychowywania dzieci – studentki, albo osoby przejrzałe – emerytki. Nie mają odpowiednich kursów, badań, a często i rekomendacji Zdaniem guru niań w Polsce powinny mieć przynajmniej stempelek sanepidu, zaświadczenie o szkoleniu z pierwszej pomocy, papiery, że się doszkalają z dzieci. Nie mają. Nie chcą mieć. Na szkolenia nie chcą chodzić. Bo po co – bycie nianią traktują jako pracę dodatkową, tymczasową, na czarno. I nie chcą tego zmieniać. A jak nawet, to nie za takie pieniądze, jak mają. A mało nie mają, biorąc pod uwagę wydatki znanych Miejskiej Mamie rodziców.
Ale jednak rodzice je zatrudniają. Często bez referencji, bez dogłębnej rozmowy na temat światopoglądu niani, jej pomysłów wychowawczych, bez choćby propozycji, co by spotkać się w domu niani i zobaczyć z kim naprawdę rodzic zostawi swoje dziecko. I nie ma się co potem dziwić, że dzieci są zaniedbane, stresowane, niedopilnowane. Drodzy rodzice – macie co chcecie. Jeżeli kryterium wyboru niani jest jej dostępność czasowa i jak najniższa cena, to nie ma co oczekiwać Mary Poppins.
Z drugiej jednak strony Miejska Mama się nie dziwi zdesperowanym rodzicom. Pracować muszą, rodziny często w miejscu zamieszkania nie maja, żeby im dziecka dopilnowała, edukacja początkowa, na poziomie żłobka to finansowy koszmar. Dwu semestralne czesne na uniwersytecie jest niższe niż roczna opieka nad roczniakiem! I dobrze, jeśli się miejsce znajdzie! Więc muszą te dzieci gdzieś wcisnąć, komuś podrzucić. Niania wydaje się być najlepszą opcją.
To co najbardziej Miejską Mamę boli, to ocena pracy wykonywanej przy dziecku, która cichaczem wychodzi przy okazji rozwodzenia się nad wątpliwej jakości nianiami. Pieniądze, pieniędzmi, ale tak naprawdę niewielu rodzicom przychodzi do głowy zastanawiać się nad kompetencjami opiekunki do dziecka, bo przecież ona „tylko siedzi z dzieckiem”! Jakie wychowanie? Jaka edukacja od najmłodszych lat, odpowiedzialność za kształtowanie małego człowieka? A kogo to obchodzi?! Dziecko to piaskownica, butelka, pielucha, kaszka, zmiana mokrych spodenek i tyle. Zamiast czepiać się tylko niań (choć na prawdę chyba warto sobie przemyśleć temat) może lepiej wziąć pod lupę wyobrażenia i ocenę matek i nie-matek spędzających czas z dzieckiem non-stop.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz