11 września 2009

Tłoczna samotność

- Czasami łapałam się na tym, że przez cały dzień nie powiedziałam ani jednego słowa - zwierzyła się ostatnio Miejskiej Mamie jedna z zaprzyjaźnionych rodzicielek, wspominając czarne chwile swojego wieloletniego macierzyństwa. Samotność, to jedna z najczęstszych maminych dolegliwości. Samotność dziwna, bo tłumna. Niby mamie cały czas towarzyszy potomek, lub nawet kilku, to jednak subiektywnie rzecz biorąc pozostaje sama ze sobą. Zwłaszcza intelektualnie.
- Gdybym komuś powiedziała, że spędzam prawie cały dzień z dwoma osobami, których jedyną rozrywką jest mówienie "halo" do pilota telewizorowego, to ludzie sądziliby że spędziłam czas w domu wariatów - tak Siostra podsumowała jeden z ostatnich dni w towarzystwie ukochanych synów.
Miejska Mama nie czuła się lepiej. Posiłkami odliczała godziny do powrotu Idealnego Taty, spotkań towarzyskich czy wizyt w Siostrzanym domu, myśląc o wyzwaniach jakim musiała sprostać w poprzednim życiu. Dawni znajomi pozostali na swoich miejscach pracując i żyjąc jak dawniej. Tymczasem w nowym świecie Mamy setki spotkań, projektów, wyzwań zastąpiły ćwiczenia mimiczne, przyrastające w przerażającym tempie stosy pieluch i godziny spacerów. Młody, zuch chłop, bystrzak w swojej kategorii wiekowej, robił co mógł żeby dotrzymać matce pola, ale kolejne rundy wystawiania przez niego języka, objawiania światu zdolności wokalnych, czy ślinotokowych bynajmniej nie wpływały na komfort psychiczny matki. Mimo dramatycznych prób utrzymania higieny lektur, podtrzymywania kontaktów i sztuki epistolograficznej, łamania języka nad językami i sporadycznego śledzenia losów kraju i świata Miejska Mama błądziła po pustyni intelektualnej i bezdrożach samotności.
Codziennie koło przy kole samotnie w tłumie innych matek przekraczała kilometry ulic, hektary parków i lasów z nadzieją znalezienia towarzystwa. Ale mijane mamy niechętnie odpowiadały na zaczepne uśmiechy, tępo goniąc do swoich obowiązków. To taka matczyna przypadłość: niechęć do naginania swoich planów. Tak jakby syneczek czy córuchna od czasu do czasu nie mogli, jak setki innych dzieci spać, spacerować, jeść w godzinach zbieżnych z rówieśnikami. Skazana na izolację przez własne potomstwo mama frustruje się, usycha i głupieje. A co najgorsze, wpada w obłęd myślenia, że tylko jej przytrafiają się takie nieszczęścia. Tymczasem każda z mam swoje dostaje i czy w ten czy w inny sposób jest naznaczana przez nową rolę.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz