16 listopada 2011

Uroki macierzyństwa

Dla tych co już wyparli, co to przeglądając albumy sprzed kilku lat widzą tylko słodkie, niezwykle grzeczne, bezproblemowe niemowlę i dla tych co jeszcze nie spróbowali, ale wydaje im się, że u nich będzie inaczej – jednym słowem dla większości co chodzi po tej ziemi – Miejska Mama w geście altruizmu postanowiła napisać cykl o urokach macierzyństwa. Czuje się jak najbardziej kompetentna, gdyż dzieje Młodego, czyli Modelu Pierwszego, zdążyła już wyprzeć, zapominając jak to było, i teraz gloryfikuje dawne dzieje, porównując z Młodą, czyli Modelem Drugim. Na szczęście, mimo wzmożonego działania oksytocyny i endorfin, mózg jeszcze jej zupełnie nie wyparował, więc spróbuje udokumentować stany rodzicielskie w pierwszych etapach opieki nad niemowlęciem. Na pierwszy ogień, największa zmora rodziców czyli – sen.
Jeśli ktoś by zapytał, jakie są (oprócz kolejnego człowieka na świecie) objawy wczesnego stanu rodzicielstwa, byłby nim bezsprzecznie sen, a w zasadzie jego brak. Objawy zewnętrzne: podkrążone oczy, niezdrowa cera, zmierzwione włosy, drżenie rąk. Z wewnętrznymi bywa różnie, od skrajnego wkurzenia na cały świat (a zwłaszcza na tych, których dzieci już śpią przynajmniej te sześć godzin w nocy), aż po stany halucynacji. Czy przyczyną bezsennych nocy są zwykłe karmienia szatkujące w bestialski sposób noc, czy kolki lub inna zaraza – nieważne. Liczy się efekt - przez pierwsze miesiące posiadania potomstwa rodzice gotowi są oddać cały majątek w zamian za choćby jedne ciągiem przespane sześc godzin, za zasypianie bez lęku, nie na chybcika, bo a nuż zaraza się zaraz obudzi.
Podobno dzieci dużo śpią, w co Miejska Mama po własnych doświadczeniach i opowieściach znajomych, jest skłonna wątpić. Pewna jest jednak tego, że śpią więcej od swoich rodziców. Matka czy tata zanim zdąży złożyć głowę na poduszce musi wpierw dojść do siebie – ukoić nerwy, odzyskać słuch, rozprostować ręce i kręgosłup po kilkudziesięciu minutach chodzenia, a w zasadzie dreptania od ściany do ściany. Trzeba uprzątnąć mieszkanie, a w zasadzie pobojowisko jakie powstało po nierównej walce: złożyć porozrzucane wszędzie tetry, poukładać zabawki, wyciągnąć smoczki celnie wypluwane w najdalsze zakątki pokoju, zetrzeć zarzygane i zaślinione podłogi. No i warto by też umyć się czy zjeść. I tu trzeba uważać, bo jak trafnie zauważył znajomy Miejskiej Mamy, dzieci mają wbudowane zaawansowane urządzenia nasłuchowe – wystarczy szelest poduszki, szmer wody w łazience czy chrupanie krajanego chleba a natychmiast się budzą, żeby kontynuować stan bezsenności swoich rodziców.
Uwaga! Niestety, stan niewyspania rodzica potrafi się długo utrzymywać. Można się tym frustrować albo szukać pozytywnych aspektów – Miejska Mama nigdy nie miała okazji oglądać tylu wschodów słońca , a nocne marsze wspaniale wpływają na szybkie odzyskiwanie figury.

2 komentarze:

  1. Oj bezsenność skąd ja to znam...? Zgadzam sie z Tobą w zupełności, ja mam już większe dziecko, a jednak doskonale pamietam te chwile wyrwane na ogarniecie mieszkania i jedną mysl która mi towarzyszyła. " Tak teraz się na chwilę zdrzemnę!". jednak gdy tylko przykładałam głowe do poduszki, moje dziecko jakimiś nadprzyrodzonymi zdolnościami, odbierało moje myśli i natychmiast sie budziło

    OdpowiedzUsuń
  2. oj.prawda.sama prawda.cała prawda.nasze miało jeszcze czujnik bezruchu - czyli noszony/wożony na spacerze spokojny był lub spał tylko pod warunkiem poruszania się nosiciela ;) Fakt, się chudnie "bez wysiłku". trzymaj się, mimo to. wysyłam pozytywne zapasy snu
    Monika

    OdpowiedzUsuń