Z doświadczeń Miejskiej Mamy wynika, że rozmnożenie
rodziny z dwa plus jeden do dwa plus dwa
to przejście ze świata analogowego do cyfrowego. Totalnie. Z jedną pociechą
rzeczywistość jest prosta. Świat stoi
otworem (przynajmniej przez pierwszy rok). Wystarczy włożyć buty, chwycić
torbę „przeżyciową” popchnąć wózek i świat jest nasz! Zakupy? Żaden problem.
Wózek tylko ulatwia, bo ma bagażnik. Komunikacja? No problem – z jednym
dzieckiem to pełen komfort. Ogarnięcie
domu – bez problemu. Młode orbituje gdzieś wokół i pralka, lodówka, kuchenka,
odkurzacz nie stanowią problemu. Praca? Z pracą to bywa różnie, ale jakoś
zawsze czas na własną działalność się znajdzie. I na życie towarzyskie również.
A potem pojawia się braciszek lub siostrzyczka. I nagle:
zakupy? Z dwójką?! Owszem, przez internet. I nie trzeba jeszcze dygać siat na
ósme piętro. Komunikacja – bilet tylko w telefonie, by nie trzeba wózka
puszczać i tracić kontaktu ze starszym synem. I warto zawczasu sprawdzić
rozkład jazdy. Co by się menażeria po przystankach nie rozłaziła. Prace domowe –
oczywiście. Pod warunkiem, że jedno dziecko posadzi się na Domowym
Przedszkolu. Ten prosty zabieg pozwala choć na chwilę wrócić do stanu z przed
drugiej ciąży. Praca – jak ze sprzątaniem. Generalnie – po dwudziestej, kiedy
problem w osobie dwójki dzieci chrapie smacznie w pokoju obok. Kontakty ze
znajomymi i rodziną? To zależy od zaangażowania drugiego rodzica. Miejska Mama
prowadzi ostatnio bogate życie towarzyskie: kiedy słońce zniknie, zmęczone nogi
można wyciągnąć na kanapie i uśmiechnąć się do ekranu, gdzie pojawiają się inni
styrani rodzice. I ci pracujący i ci, którzy kolejny maraton domowy właśnie
mają za sobą.
Dobry tekst :)
OdpowiedzUsuń