To się Miejska wkurzyła, nie ma co.
Bo obłudy nie lubi. Nie trawi kolorowych nalepek, zza których trudno
zobaczyć co tak na prawdę jest w środku. I fałszywej skromności
tez nie lubi. Bo skromna nie jest i nigdy nie była.
A co boli – boli, że żeby w tym
chorym kraju zyskać akceptację, zostać docenionym trzeba się
przekreślić, postawić niby to po drugiej stronie, zaprzeczyć
samej sobie. Być matką akceptowalną to być matką pod prąd:
niegrzeczną mamuśka, niedoskonałą rodzicielką, zbuntowaną
matroną. Patrzcie na mnie – jestem dużo lepsza niż wy, normalne
matki, bo gorsza, a co najważniejsze – świadoma swoich minusów,
które tak naprawdę plusami są. Określam się przez zaprzeczenie
żeby zaistnieć. Pokazać, że są matki i matki. I po co?
Nie dzielmy się, nie metkujmy, nie
podpuszczajmy. Działajmy razem, wspierając się wzajemnie i
akceptując – bądźmy sobą, takimi jakimi jesteśmy. I nie
epatujmy, co by innych matek nie wkurzać.
ps. A wiecie, co wkurza najbardziej –
że nadal jest w matkach tyle kompleksów i miotania się między
rolami, że muszą się wciąż i na nowo metkować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz